Praca w budżetówce

Zatrudnienie w sektorze publicznym to zdaniem jednym spełnienie marzeń, a dla innych mało różowa wizja kariery zawodowej. O co chodzi z tym tak różnym postrzeganiem? Przede wszystkim wiele zależy od punktu widzenia. Dla osób zatrudnionych w sektorze prywatnym, wciąż niepewnych swojej posady za krótszą bądź dłuższą chwilę, praca na koszt państwa wydaje się bardzo atrakcyjna. W budżetówce nie zwalniają z powodu problemów na rynku czy złej kondycji finansowej firmy. Warto jednak pamiętać, że owa stabilność sektora publicznego ma dwie strony medalu. Owszem, zwolnienia zdarzają się rzadziej, ale jednocześnie wynagrodzenia są bardziej stabilne. Z zasady u prywatnego przedsiębiorcy można liczyć na szybszą podwyżkę. Inna sprawa, że niewielu właścicieli firm decyduje się na różnego rodzaju premie, nagrody, trzynastki i tak dalej. Natomiast w sektorze prywatnym są one czymś normalnym. Co więcej, ich wysokość często wywołuje prawdziwy szok u osób, wykonujących podobne obowiązki, ale zatrudnionych w sektorze prywatnym.

Spełnienie marzeń?

Praca w budżetówce to spełnienie marzeń przede wszystkim dla młodych osób, które mają problem ze znalezieniem zatrudnienia pod skończeniu szkoły. Pragną one stabilizacji oraz dochodów, które umożliwiłyby usamodzielnienie się od rodziców. Niestety nawet ci młodzi pracownicy szybko dowiadują się, że o ile raz znaleziona praca jest w miarę pewna, to jednak często nie ma wiele wspólnego z interesującym zajęciem, do którego przygotowywali się w uczelnianych salach. Młodzi są często ambitni, a współczesne pokolenie traktuje życie zawodowe jako bardzo ważny element rozwoju. Wielu przedstawicieli najmłodszej generacji nie zakłada rodzin, ale czeka na sukces zawodowy. Szukają wyzwań, które przyniosą im chwałę i sukces. Niestety, praca w urzędzie to często mało kolorowa konieczność mierzenia się z niezadowolonymi petentami oraz ogromem ludzkiego cierpienia. Ponownie biorąc pod uwagę, że przeciętny urzędnik państwowy wcale nie zarabia kroci, wizja pracy w budżetówce przestaje być taka kolorowa. Postrzeganie zatrudnienia w sektorze publicznym zmienia się zwłaszcza ostatnio.

A może sektor prywatny?

Bezrobocie w Polsce maleje, a rozwój i umocnienie gospodarcze ostatnich kilkunastu miesięcy zachęcają pracodawców do inwestowania w rozbudowywanie kadry. Powoli zaczyna się nawet mówić o tym, że na rynku to pracownicy zaczynają dyktować warunki. W takiej sytuacji wielu z nich raczej zwróci się w kierunku sektora prywatnego, w którym szanse na dobre zarobki towarzyszą wizji rozwoju zawodowego i uczestnictwu w ciekawszych projektach. Dotyczy to zwłaszcza bardzo dobrze przygotowanych fachowców z doświadczeniem. Oni przede wszystkim nie są zainteresowani pracą za niewielkie pieniądze. Nawet jeżeli wypełnianie tych obowiązków miałoby służyć dobru państwa i ogółu społeczeństwa. W tym kontekście warto też wspomnieć o konkurencyjności spółek państwowych. Raz na jakiś czas w mediach pojawiają się informacje o dochodach osób za nie odpowiedzialnych. Wówczas z reguły spada na rządzących fala krytyki za szastanie pieniędzmi. Tak naprawdę jednak chcąc przyciągnąć profesjonalistów, znających się na swojej pracy, trzeba im odpowiednio zapłacić. Ich wkład w życie firmy, a przede wszystkim w jej dochody, często okazuje się być nieoceniony. Zatrudnianie najlepszych fachowców jest zatem inwestycją. W sektorze publicznym nadal jednak podział dochodów nie zawsze przekłada się na przygotowanie pracownika oraz jego autentyczny wkład w rozwój firmy. Sporo się w tym względzie zmienia, choć wciąż opinie o pracy w budżetówce są bardzo podzielone.

Źródło: radiopik.pl

Podziel się swoim zdaniem