O niżu demograficznym mówi się już od wielu lat. Jego wizja, a raczej widmo, pada na różne branże. Pojawiają się obawy o przyszłość systemu emerytalnego, ale również załamanie na rynku pracy. Póki co jednak owy niż najbardziej daje się odczuć w szkolnictwie. Mniej dzieci to początkowo mniej liczne klasy, potem zmniejszona liczba klas w roczniku, a niekiedy również zamknięcie placówki szkolnej. Socjologowie alarmują, że niezwykle niski przyrost naturalny doprowadzi do wielu trudnych przemian w społeczeństwie.
Kto najbardziej odczuwa niż demograficzny?
Pracownicy edukacji już to odczuwają. Chodzi zwłaszcza o osoby z niższym stażem, ale również te zajmujące niską pozycję w szkolnej hierarchii. Ogromne znaczenie ma również reforma oświaty. Zmiana programu nauczania przekłada się na odmienną liczbę godzin, jaką poszczególne roczniki spędzą na nauce wybranych przedmiotów. Jeżeli ta liczba spadnie, wówczas i nauczycieli nie będzie trzeba aż tylu opłacać. Niewątpliwie trudne czasy przed polskim szkolnictwem. Niektórzy pocieszają się, że ta burza to też szansa na podniesienie poziomu kształcenia na różnych etapach nauczania, jak również czas, który przetrwają najlepsi pedagodzy. Praktyka pokazuje jednak, że bywa z tym bardzo różnie. A system oceny nauczycieli też pozostawia wiele do życzenia.
Czy równowaga jeszcze nadejdzie?
Warto też sięgnąć do historii, na podstawie której widać, że po niżu zawsze przychodził demograficzny wyż. Nawet jeżeli nie będzie on jakiś skrajnie spektakularny, to i tak polskie szkolnictwo dostanie pozytywny impuls. Poza tym szkoła nie samym przyrostem naturalnym żyje. Wiele zależy chociażby od sytuacji finansowej, ale również i dobrej woli, lokalnych władz. Jeżeli postanowią one inwestować w podległe im szkolnictwo, wówczas i w polskiej szkole nie będzie tak źle:
– ostatecznie przecież to mniejsze klasy postrzegane są jako lepsze środowisko do nauki dla dzieci w różnym wieku,
– nauczycieli może być mniej, ale każdy z nich powinien być dobrze opłacany oraz szanowany (musi mieć czas, by przygotować się do zajęć, ale także do tego, by odpocząć i zregenerować siły do dalszej pracy),
– kontakt z dziećmi wymaga mnóstwa energii, nie tylko do tego, by przekazać im suche informacje, ale przede wszystkim w celu zaszczepienia w nich zainteresowania światem oraz zainteresowania różnymi dziedzinami życia.
Taka powinna być rola nauczyciela. Patrząc idealistycznie, faktycznie można powiedzieć, że mniej dzieci, to szansa by każde z nich lepiej przygotować do dorosłego, odpowiedzialnego, pełnego pasji życia. A jaka będzie szkoła po niżu demograficznym? To pokaże czas.